Decyzję o tym, co zrobić z ciałem dziecka, podejmuje pacjentka. W najnowszym raporcie NIK sprawdziła, jak wygląda opieka szpitalna nad kobietami, które poroniły lub urodziły martwe dziecko. Kontrolą objęto 37 szpitali z siedmiu województw. W wielu przypadkach opieka ograniczała się tylko do udzielenia niezbędnej pomocy medycznej.
Kawafis to poeta piszący o klęsce, by nasze własne klęski nas nie złamały. W jego poezji żyje się pomimo nieodwracalnych strat, a bólu się nie wypiera. Ból się znosi. W najbliższych tygodniach co poniedziałek będziemy publikować kolejne odcinki cyklu Damiana Jankowskiego „Chodzi za mną wiersz”. Dziś pierwszy tekst: o utworze „Bóg opuszcza Antoniusza” Konstandinosa Kawafisa Jest 1 sierpnia 30 roku przed Chrystusem. Do uszu Marka Antoniusza dochodzi fałszywa wieść o śmierci Kleopatry, kobiety, z którą przeżył ostatnią dekadę swego życia, królowej Egiptu, z którą razem rządzili wschodnią częścią rzymskiego imperium. Już wcześniej zdradziły go flota i kawaleria, zaś piechota została rozbita przez wrogów. Przegrany sięga po sztylet, wbija go sobie w brzuch. W roku 1911 ostatnie godziny rzymskiego wodza czyni tematem jednego ze swoich wierszy Konstandinos Kawafis, najwybitniejszy poeta grecki XX wieku. „Bóg opuszcza Antoniusza”, moim zdaniem najwspanialszy z jego utworów, skupia jak w soczewce nurtujące aleksandryjskiego twórcę obsesje i motywy. Całość składa się raptem z dziewiętnastu wersów. Kawafis wykorzystuje opowieść Plutarcha o tym, jak kilka godzin przed śmiercią Antoniuszowi przywidział się roztańczony korowód dionizyjski. Miało to zwiastować jego zmierzch, zmierzch człowieka, którego lud nazywał „Nowym Dionizosem”. U poety dawny triumfator widzi oto przed sobą „niewidzialny pochód”, „z cudowną muzyką, z gwarem głosów”[1]. Wizja ta ma charakter elegijny, jest pożegnaniem wodza ze wszystkim, co traci. Przez lata – wiemy z podręczników do historii – zdobywał kolejne terytoria, zawierał sojusze, pokonywał wrogów za pomocą sprawnie prowadzonej polityki i na polach bitew. Teraz nadchodzi koniec. Przeciwnik jest tuż, tuż. Puka do bram miasta, które miało być dla Antoniusza domem, ostatnią przystanią. Co mu pozostaje? Kawafis radzi: „losu, co w końcu zawiódł cię, trudów, / co poszły na marne, planów, które wszystkie / okazały się pomyłką, nie opłakuj bez sensu”. Trzeba pożegnać „odchodzącą Aleksandrię”, nie oszukując się przy tym, że „to był tylko sen”, bo takie zachowanie – zdaniem aleksandryjczyka – jest poniżające. Lepiej podejść „spokojnym krokiem do okna”, by „ze wzruszeniem, ale nie z błaganiem, nie ze skargami tchórzów”, słuchać „wspaniałości ostatniej”. Jest w tej radzie oczywiście nawiązanie do rzymskiej dumy, do przekonania obywateli imperium – a Antoniusz był przecież jednym ze współtwórców jego potęgi! – o wyższości nad innymi, nawet nad zwycięzcami. Poeta kilka lat wcześniej stworzył utwór, w którym ten sam bohater słucha lamentujących nad nim kobiet. W reakcji „jego krew italska / ścięła się nagłym obrzydzeniem”. „I powiedział: Niech nad nim nie płaczą. / Bo to się na nic nie zda. / Niechże go raczej wysławiają w hymnach, / że był wspaniałym władcą, / że posiadał takie a takie bogactwa. / A jeśli teraz upadł, to nie upadł marnie, / lecz jak Rzymianin przez Rzymianina pobity”. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że Kawafisowi, przynajmniej w tym późniejszym wierszu, chodzi o coś więcej. Że i owszem, „Bóg opuszcza Antoniusza” odnosi się do konkretnego zdarzenia w historii, ale też mówi daleko więcej. Czym jest tu Aleksandria? Symbolem wielkości wybitnego dowódcy, dowodem jego geniuszu? A może ukochanym miastem samego poety, w którym ten spędził prawie całe życie i po którego uliczkach beznadziejnie krążył, dostrzegając jedynie znikome przebłyski dawnej helleńskiej świetności i roztrząsając własną melancholię? Niemal dziewięćdziesiąt lat później parafrazy utworu dokona Leonard Cohen. W jego wersji Aleksandrię zastąpi Aleksandra, która „wsparta na ramieniu” boga miłości opuszcza kochanka. Zamiast tłumaczyć sobie, że wszystko mu się zdawało, kanadyjski pieśniarz nuci: „Od dawna gotów, że ten dzień nastanie, / Do okna podejdź, kilka dźwięków złów – / Świetną muzykę, śmiech Aleksandry, / I świeże brzmienie dawno danych słów”[2]. Byłeś, człowieku, „dziś wieczór raz jej godzien”, pamiętaj o tym. Pamięć to zresztą podstawowa obrona bohaterów Kawafisa. Zbroja przed beznadzieją. Poeta wydobywa ich z mroku historii (lub z własnej wyobraźni) i portretuje w momencie, gdy zawodzą wszelkie nadzieje, kiedy pozostaje bycie „pięknym w smutku” i powracanie myślą do dni, które bezpowrotnie minęły. Adam Zagajewski nazywał aleksandryjskiego twórcę „poetą porażki”. Dodałbym do tego pewne zastrzeżenie. Porażka – zwłaszcza w ostatnich dekadach – nabiera specyficznego zabarwienia: zgodnie na przykład z nomenklaturą sportową staje się wartościową nauczką, etapem na drodze do sukcesu, wręcz trampoliną do zwycięstwa. Kawafis byłby raczej poetą klęski, piewcą utraconego, pesymistą piękna. W jego poezji żyje się pomimo nieodwracalnych strat, a bólu się nie wypiera. Ból się znosi, egzystuje wraz z nim. A może jeszcze inaczej. W autorze „Czekając na barbarzyńców” jest żal, ale nie ma marazmu, raczej działanie, swoista praca pamięci, pozbawiona spektakularności i świadków. To „poeta klęski”, w takim samym stopniu, w jakim św. Paweł byłby „teologiem śmierci”. Ten drugi pisał, że trwa w nim śmierć, po to, by w innych rodziło się życie. Kawafis mógłby zanotować: niosę w sobie klęskę, naświetlam ją, by wasze własne klęski was nie przygniotły. Nie, Aleksandria z wiersza greckiego mistrza nie jest realnym miastem, nie ma jej na mapach świata. To marzenia, które z biegiem lat przegrywają z rzeczywistością. Odchodzi, bo Bóg, szczęście czy pomyślny los nie mogą nam towarzyszyć wiecznie. Odkrywamy wtedy, że nie zawsze jest niedziela, że nie wszystkie trudności zdołamy pokonać, że miłość naszego życia może niekoniecznie zniknie jak cohenowska kochanka, ale i tak nie pokona śmierci; wreszcie, że są burze, których przetrwać po prostu się nie da. Dostojna Aleksandria okazuje się siostrą tego, co Czesław Miłosz określał jako „TO”: „natknięcia się na kamienny mur, i zrozumienia, że ten mur nie ustąpi żadnym naszym błaganiom”. Sztuka polega tylko na tym, by uderzając weń, nie poddać się rozpaczy. By z godnością pożegnać utracone. Przeczytaj też: Nie zależy ode mnie, a jednak boli. Noce nad Markiem Aureliuszem [1] Cytaty z wierszy Kawafisa podaję w tłumaczeniu Zygmunta Kubiaka.[2] „Alexandra leaving”, tłum. Michał Kuźmiński. Damian Jankowski ur. 1992, publicysta, krytyk filmowy, redaktor portalu członek redakcji kwartalnika „Więź” i Zespołu Laboratorium „Więzi”. Absolwent polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Autor trzech wywiadów rzek: „Innego cudu nie będzie” (z Wacławem Oszajcą SJ), „Nie ma wiary bez pytań” (z ks. Andrzejem Pęcherzewskim) oraz „Świat przyspiesza, ja zwalniam” (z Wojciechem Marczewskim). Mieszka w Warszawie. Więcej
Świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata. Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Galatów. Bracia: Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata.
Przestałem być wychowawcą klasy maturalnej. To moje trzecie wychowawstwo w 18-letniej karierze nauczyciela. Miałem jedną klasę w starym liceum (cztery lata) i dwie w nowym (dwa razy po trzy lata). Razem daje to dziesięć lat bycia wychowawcą i osiem lat bez tego obowiązku. Dawniej nauczyciele wymigiwali się od funkcji wychowawcy. Każdy wolał tylko uczyć. Wprowadzenie awansu zawodowego spowodowało, że ludzie chcieli mieć własną klasę. Z klasą bowiem łatwiej zrobić awans. Nauczyciel bez klasy ma trudniej. Po zrobieniu awansu wychowawstwo było traktowane jak kula u nogi. Obecnie jest inaczej. W dobie braku godzin i ciągłego ryzyka zwolnienia wychowawstwo daje pewność zatrudnienia. Dyrekcja daje niejako wychowawcy zapewnienie, że przynajmniej na czas pełnienia tej funkcji można być pewnym pracy. Poza tym lekcja wychowawcza to zawsze godzina więcej do pensum. A nieraz właśnie tej godziny brakuje. No i za wychowawstwo dostaje się dodatkowe pieniądze (dodatek ok. 5 proc. pensji). Oddałem klasę i raczej nieprędko dostanę następną. Wychowawstwo będą dostawać nauczyciele, którym brakuje godzin do etatu. A brakuje wszystkim, tylko nie osobom, które uczą obowiązkowych przedmiotów maturalnych. Prędzej więc wychowawcą będzie nauczyciel wiedzy o kulturze niż matematyki, przysposobienia obronnego niż języka polskiego. Trochę mi szkoda. Przecież nauczyciel bez wychowawstwa jest jak piwo bez alkoholu albo kawa bez kofeiny. Niektórzy to lubią, ale mnie jakoś nie smakuje.
Odparłam, że cieszę się, że nie jestem w pracy. I właśnie zorientowałam się, że to ten moment #5. W czwartek szef powiedział mi, że muszę udowodnić mu, że jestem przydatna dla firmy. Od tego dnia mieliśmy mieć codziennie spotkania, na których będę mu się spowiadała z tego, jak zarabiam pieniądze dla firmy.
„A Jezus przystąpiwszy, rzekł do nich te słowa: Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi. Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata.” (Ewangelia Mateusza 28,18-20)Tutaj widzimy, jakie zadanie otrzymali apostołowie od Jezusa. Chodzi więc nie tylko o to, by przyjść do stóp krzyża – jak głosi wielu tak zwanych ewangelistów oraz religijne pieśni, by tam, u stóp krzyża złożyć swoje jarzmo grzechu, i – jeżeli ktoś tak uczyni, to będzie zaliczony do chrześcijan i zrodzony na nowo. Zaproszenie Jezusa było zupełnie innego rodzaju – by naśladować Jego życie i to była ta zawartość, jaką apostołowie mieli dać ludziom, gdy zapraszali ich, by przyszli do Jezusa. Mieli ich czynić Słowa BożegoWielu kaznodziei ma za zadanie sprawić, by ludzie uwierzyli w przebaczenie grzechów i szukali Boga, gdy znajdą się w potrzebie tak, by mogli otrzymać pomoc i błogosławieństwo. A jeżeli doprowadzą ludzi do tego punktu, są zadowoleni. Jednak ich dalszym zadaniem jest wzmacniać ludzi i zachować w wierze, a to często może być trudna przemawiał w ten sposób, że wielu ludzi doszło do wiary w Niego: „Mówił więc Jezus do Żydów, którzy uwierzyli w Niego: Jeżeli wytrwacie w słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie i poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi” (Ewangelia Jana 8,30-36). Wiemy, jak to się dalej potoczyło. Gdy Jezus chciał ich uczynić uczniami, zaczęli Go nienawidzić. Tak również jest dzisiaj. Wielu z tych, którzy nazywają się chrześcijanami i uważają, że są zrodzeni na nowo, szybko staliby się wrogami „kaznodziei”, gdyby on chciał uczynić ich uczniami. Jednak takim zadaniem wielu ewangelistów się nie przejmuje. Zwiastują odpowiednie Słowo, by wywołać wielkie przebudzenia i nie podejmują tego ryzyka, by czynić ludzi uczniami, ponieważ boją się, że wielu z nich stanie się ich wrogami i odejdzie swoimi wielu tak zwanych ewangelistów nie jest zrodzonych na nowo ani sami nie są uczniami. Apostoł Paweł już w tamtym czasie mówił: „Bo my nie jesteśmy handlarzami Słowa Bożego, jak wielu innych, lecz mówimy w Chrystusie przed obliczem Boga jako ludzie szczerzy, jako ludzie mówiący z Boga.” (II List do Koryntian 2,17)Tylko niewieluJezus odpowiedział tym, którzy pragnęli Go naśladować, lecz najpierw chcieli pożegnać się z domownikami: „A Jezus rzekł do niego: Żaden, który przyłoży rękę do pługa i ogląda się wstecz, nie nadaje się do Królestwa Bożego.” (Ewangelia Łukasza 9,62). Kto ma wiarę, by w ten sposób odpowiedzieć komuś, kto pragnie zacząć naśladować Jezusa? Rozumiemy z Pisma, że tylko niewielu jest przeznaczonych do Królestwa Bożego; jednak wielu jest takich, którzy w swoich trudnościach szukają u Boga pomocy. Gdy Izrael znalazł się w potrzebie, cały lud się nawracał; ale kiedy Bóg im pomógł, odchodzili od Niego i szli swoimi własnymi drogami. Tak też jest dzisiaj w tych wielkich zgromadzeniach, gdzie nie ma innego zainteresowania, jak tylko szukać Boga po to, by nie pójść na wieczne zginienie lub by otrzymać pomoc w ziemskich trudnościach. Tacy ludzie płacą wielkie pieniądze kaznodziejom, by wzmocnili ich w przekonaniu, że Bóg jest im łaskawy i pomoże, pomimo ich złego stylu życia. Są pocieszeni tym, że Bóg patrzy na nich przez Jezusa i nie wspomni ich zatem jest w stanie uczyć ludzi przestrzegać wszystkiego tego, co Jezus polecił? I któż jest powołany do tego, by być uczniem?Ten artykuł to połączenie dwóch fragmentów: „Bożej Ewanglii” (Ukryte Skarby 1988/1992) oraz artykułu „Ucz się przestrzegać”,opublikowanego w miesięczniku BCC «Ukryte Skarby» w maju 1949 roku.© Copyright Stiftelsen Skjulte Skatters Forlag
Poniżej podpowiadamy, jak pracować z uczniem zdolnym i jak pomóc mu w rozwoju oraz jakie metody przy tym obrać. Szczególnie uzdolniony uczeń – definicja. Szczególnie uzdolniony uczeń to niekoniecznie taki, który odnosi sukcesy w szkole, gdzie wymaga się wszechstronności mierzonej wysoką średnią ocen.
Gamifikacja definicja i przykłady Żeby ustalić jak gamifikacja radzi sobie z trudnymi przypadkami słabo zaangażowanych uczniów, czy pracowników, musimy dowiedzieć się czym ona jest. Gamifikacja polega na stosowaniu narzędzi typowych dla gier poza grami. Jakie to narzędzia? Być może sam z nich codziennie korzystasz. Jeśli tankujesz na stacjach benzynowych, możesz zbierać punkty. Dzięki temu jest bardziej prawdopodobne, że dalej będziesz tankować na tej samej stacji. Następuje budowanie lojalności wobec marki. Jeśli biegasz i używasz aplikacji Endomondo, możesz widzieć swoje osiągnięcia, zdobywasz odznaki, cele. Sama korzystam z aplikacji, która mierzy czas intensywnego wysiłku w tygodniu. Ostatnio zachorowałam zamiast zrealizować tygodniowy cel, musiałam odpuścić. Na ekranie aplikacji widziałam, że pasek postępu zatrzymał się w połowie. Od razu pomyślałam, że w przyszłym tygodniu muszę ćwiczyć więcej żeby to nadrobić. Pomyśl, czy Ty na co dzień korzystasz ze zgamifikowanych usług. One po prostu działają. Nauka o gamifikacji Wiemy, że gamifikacja działa w biznesie. Czy tak dobrze radzi sobie też w edukacji?Zbadali to eksperci ze Smithsonian Science Center. Naukowcy przeprowadzili eksperyment, w którym mierzono poziom zaangażowania, podczas różnych aktywności, wykonywanych przez grupę uczniów w czasie całego dnia. Aktywności związane z grami zwiększyły produktywność i zostały najlepiej odebrane przez grupę. Eksperci wskazują, że gamifikacja wspiera rozwój poznawczy. Tu duża rolę odgrywają tzw. Brain games. Gry te polegają na rozwiązywaniu zróżnicowanych problemów stawianych przed graczem. Co ważne gry wspierają rozwój umiejętności miękkich, takich jak praca w grupie i radzenie sobie z porażką. Potencjał gamifikacji wykorzystuje także szkolnictwo. Najbardziej znanym przykładem jest nowojorska szkoła Quest to Learn, która kształci swoich uczniów w modelu w całości opartym na grze. W praktyce wygląda to tak: uczniowie na kursie biologii wcielają się w pracowników fikcyjnej korporacji technologicznej. Ich zadaniem jest sklonowanie dinozaurów i stworzenie dla nich stabilnego ekosystemu. Wykonując te zadania, pogłębiają wiedzę na temat genetyki, biologii i ekologii. Przykłady mamy także na naszym podwórku, a mianowicie na wydziale biologii Uniwersytetu Gdańskiego. Zgamifikowane zajęcia dla studentów prowadzi dr Wojciech Glac, doświadczony na polu gamifikacji pedagog, finalista konkursu Popularyzator Nauki 2019. Gamifikacja w moim życiu Na początku nie byłam do niej przekonana. Myślałam, że to kolejne modne słowo, za którym nie stoją żadne rezultaty, a nawet jeśli takie się pojawiają, to na pewno są okupione wielkim wysiłkiem. Wmawiałam sobie: nie będziesz wiedziała jak się za to zabrać, a tak w ogóle i tak nie masz na to czasu. Od tamtej pory przeprowadziłam mnóstwo zgamifikowanych warsztatów, tworzyłam i współtworzyłam zgamifikowane scenariusze i edukacyjne escape roomy. I wiem na pewno, że bardzo się mylilam nie doceniając gamifikacji. Chcę ten proces pokazać na blogu. Ten blog jest dla Ciebie, jeśli chcesz: przełamać rutynę zacząć gamifikować mimo, że nie masz żadnego doświadczenia szybko i bez wysiłku generować pomysły w jedno popołudnie wymyślić jak wprowadzić elementy gry do swoich zajęć poznać konkretne narzędzia dowiedzieć się czego trzeba bezwzględnie unikać w gamifikacji. Zajrzyj też na mój na moją stronę na Facebooku. Tam na bieżąco będę wrzucać informacje o nowych wpisach. Karolina Choć zazwyczaj czworonogi nie lubią wpatrywania się prosto w oczy, w tym wypadku jest inaczej. To on patrzy na Ciebie i wpatruje się z czułością, więc chce wiedzieć, że Ty też na niego zerkniesz od czasu do czasu i okażesz mu zainteresowanie. Czy pies wie że się go kocha? Tak, twój pies wie, jak bardzo go kochasz! Zwykła puszka, wyrzucona w lesie, to nie tylko paskudny śmieć – to śmiertelna pułapka, która może zabijać owady i drobne ssaki, dopóki się nimi nie wypełni. O tym, jakim wielkim zagrożeniem dla polskich lasów i ich mieszkańców są śmieci, informuje startująca właśnie kampania edukacyjna firmy Helikon-Tex – zrealizowane w jej ramach filmy warto pokazywać dzieciom. Może wychowamy w ten sposób pokolenie, które wreszcie będzie wiedziało, jak zachować się w lesie? Polskie lasy i parki są zaśmiecone – to smutny fakt, z którym trudno, niestety, dyskutować. W ubiegłym roku tylko z terenów leśnych zarządzanych przez RDLP w Radomiu usunięto 5 tys. metrów sześciennych śmieci, co przekłada się na 50 wagonów odpadów! Pomimo apeli i kar za zaśmiecanie, z roku na rok zanieczyszczeń przybywa. A to problem nie tylko estetyczny – śmieci to też źródło patogenów i realne zagrożenie zarówno dla buszujących w krzakach dzieci, jak i zwierząt leśnych. Ten problem rodzi sprzeciw i chęć działania – stąd właśnie pomysł na akcję edukacyjną NoTrashNoTrace (Bez śmieci – bez śladu) polskiej marki Helikon-Tex, której celem jest szerzenie wiedzy o odpowiedzialnej turystyce. Wraz z ambasadorami akcji – Adamem Wajrakiem, Pawłem Supernatem oraz Ośrodkiem Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Puchaczówka” – firma zachęcać będzie do spędzania czasu blisko natury tak, by nie zostawić po sobie śladu i tak, by nie szkodzić mieszkańcom lasu. Nadrzędnym celem akcji jest też finansowe wsparcie Puchaczówki. „Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, co ich niechlujstwo robi dzikim zwierzętom – a np. puszki często oznaczają straszną śmierć chociażby dla zaklinowanych w nich jeży. Dlatego cieszymy się, że Helikon-Tex podjął ten trudny temat i nie podchodzi do niego tylko marketingowo – ale próbuje zmienić nasze myślenie. Jeśli moda na sprzątanie „wejdzie nam w krew”, to będzie to ogromny sukces nas wszystkich” – wyjaśnia Marcin Marzec z Ośrodka Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt Puchaczówka. W ramach akcji Helikon-Tex będzie prowadził kampanię edukacyjną informującą o zagrożeniach, jakie niesie ze sobą śmiecenie w lesie – traktują o tym cztery filmy-opowieści o lesie, które zdecydowanie warto obejrzeć wspólnie z dziećmi. Na razie udostępniono dwa z nich – pierwszym jest opowieść o lesie (i, niestety, śmieciach w nim) Adama Wajraka Drugi film to z kolei relacja z Puchaczówki – ośrodka, w którym Marcin i Aneta leczą zwierzaki leśne poszkodowane w spotkaniu z człowiekiem i jego śmieciami: Helikon-Tex będzie również w czasie akcji promował specjalny wielorazowy worek na śmieci Dirt Bag – 10 zł z każdego sprzedanego worka przeznaczone zostanie na Puchaczówkę. Oczywiście, każdy może też wesprzeć ośrodek samodzielnie – wszelkie informacje na ten temat znaleźć można na stronie . Oficjalna strona akcji: Helikon-Tex.
Do kompetencji komunikacyjnych nauczycieli należą m.in.: wiedza z dziedziny komunikacji interpersonalnej, która obejmuje znajomość m.in.: stylów komunikacji. barier i toksyn komunikacyjnych. asertywnej obrony granic. modeli udzielania konstruktywnej informacji zwrotnej. strategii rozwiązywania problemów w zespole czy z rodzicami.
fot. Jolanta Okuniewska Zaraz wakacje. Szkoła ucichnie od gwarów dziecięcych głosów, w budynku zaczną się małe i większe remonty. Kiedy rozstajemy się ze swoimi uczniami tylko na czas letnich ferii, to rozstanie przebiega radośnie, wystarczy całus, przytulenie i po wszystkim. Ale kiedy przychodzi nam pożegnać uczniów, z którymi spędziliśmy trzy lata, to jest dużo trudniej. Relacje są najważniejsze Od pierwszych szkolnych dni staram się z moimi uczniami zbudować najlepsze relacje. To będzie procentować przez wszystkie lata. Dzieci będą widzieć we mnie przyjaciela, osobę, która jest im bliska nie dlatego, że spotykamy się codziennie, ale dlatego, że z otwartymi ramionami czekam na nich w drzwiach klasy. Że martwię się, gdy chorują, skaczę z radości, gdy osiągają najdrobniejsze sukcesy i czynią postępy. Budowanie relacji to wsłuchiwanie się w dziecięce głosy, podsumowanie dnia, tygodnia, miesiąca wspólnej pracy. Pierwszoklasiści na koniec dnia chętnie wypowiadali się jak im minął i co im się podobało. Na koniec tygodnia wypełniali tabelkę samooceny, taką małą ewaluację naszych zajęć. Na początku niektórzy mieli kłopot jak się ocenić, ale gdy wysłuchali wypowiedzi odważniejszych od siebie zrozumieli na czym to polega. Chętnie oceniali również moją pracę. Zdarzało się, że byłam zaskoczona, bo podobały się banalne zajęcia plastyczne, a mniej przygotowane pieczołowicie przeze mnie zajęcia o pogodzie, albo o wielorybach. Ale każde zdanie brałam sobie mocno do serca, w końcu to dla dzieci pędzę co rano do szkoły, to ich radość jest moją radością a smutek moim smutkiem. Taka wrażliwość pojawi się dopiero wtedy, gdy uda nam się zbudować prawidłowe relacje. Relacje oparte na szacunku i miłości. Pożegnanie Zbliża się ostatni dzień w klasie trzeciej. Moi uczniowie od września rozpoczną naukę w czwartej klasie. Mimo, że w tym samym budynku, to już nie będę mogła przyglądać się im podczas pracy i radować się ich pomysłami. O tym myślę już od marca i od wiosny przygotowuję dzieci oraz siebie na nasze rozstanie. Zawsze na koniec klasy trzeciej przygotowuję pamiętnik i wędruje on od domu do domu, a dzieci wklejają swoje zdjęcie i wpisują się do niego. Mam takich pamiętników tyle, ile klas uczyłam. Cieszę się, że kiedyś wpadłam na taki pomysł, chętnie przeglądam te pamiętniki w jakieś markotne dla mnie dni i wspominam moich uczniów. Łatwo się wtedy rozchmurzyć, a nawet zaśmiać. Doskonała pigułka na poprawę humoru. Fot. 1. Pamiętnik z 2008 roku i wpis do Foto-książki. Fot. Jolanta Okuniewska. Tym razem zrobiłam nieco inaczej – rozdałam dzieciom kolorowe kartki z bloku technicznego i poprosiłam o pamiętnikowy wpis ze zdjęciem. Te kartki złożę w pamiętnik, dzięki temu zajmie mniej miejsca, bo moje pudełko na szkolne pamiątki robi się za małe. Pamiętniki są grube, a wpisów zwykle jest około 30. W tym roku szkolnym na pożegnanie wszyscy dostaniemy Photo Książkę. To będzie niespodzianka również dla mnie. Czekam z biciem serca. Kartki z pamiętnika z 2017 roku. Fot. Jolanta Okuniewska. W maju zaczynamy wspomnienia naszych trzech lat. Oglądamy klasowy blog, przypominamy sobie ciekawe i zaskakujące wydarzenia. Dzieci opowiadają co zapamiętały i co było dla nich ważne. Bardzo to lubię, bo pamiętają takie drobiazgi, które mi umknęły, a dzięki nim o nich wiem. Potem piszą swoje wspomnienia na kartkach, ilustrują je. Zachowam te kartki na pamiątkę, bo przemyślenia moich uczniów są przepiękne, refleksyjne, a często też zabawne. Mam taką szczególną karteczkę od Klaudii. Napisała mi tak – "Dziękuję Pani, że mnie Pani uczyła przez trzy lata i przepraszam, że musiała Pani na mnie zdzierać gardło". Zawsze jak to czytam, to się uśmiecham. Nie musiałam zdzierać gardła, na szczęście zbudowane relacje pozwalały mi na dobrą komunikację z dziećmi. Odwoływałam się do uczuć, to działa najlepiej. W tym roku powstał motyl – chmura wyrazowa złożona ze słów, które kojarzą się moim uczniom z ich szkołą, ze szkołą w sali 106. Na pierwszym miejscu emocje. Moi uczniowie są ich świadomi, jestem z nich dumna. Fot. 3. Nasz motyl – chmura wyrazów. Od kilku lat piszę do moich uczniów listy. Zawsze otrzymują je na półrocze i koniec roku szkolnego. To osobiste słowa skierowane do każdego dziecka i wiem, że bardzo na nie czekają. Dopytują, czy zaczęłam listy pisać i kiedy im je wręczę. Listy piszę na komputerze, więc nie zabiera mi to za dużo czasu, ale staram się by każdy list zawierał słowa podkreślające mocne strony dziecka, dziękuję za wysiłek i daję jakieś wskazówki na przyszłość. Na koniec klasy trzeciej piszę listy ręcznie. To już zabiera nieco więcej czasu, ale również mi pozwala na pożegnanie się z dziećmi. Muszę niekiedy przerywać pisanie, wzruszenie nie pozwala mi na jego kontynuowanie. Przypominają mi się momenty smutne, pokonywanie trudności, nasze sukcesy, a często i porażki. Rozmyślam jak dużo razem przeszliśmy, ile trudności udało nam się pokonać, jak uśmiechy moich uczniów pomagały mi w smutnych chwilach. Dla równowagi zajmuję się domowymi czynnościami i po chwili znowu wracam do pisania. W taki sposób przygotowuję się na pożegnanie moich uczniów, ostatniego dnia jestem gotowa, "przepracowałam" to w sobie. Jest mi lżej. Fot. 4. Listy pisane ręcznie. Fot. Jolanta Okuniewska. 23 czerwca rozstaję się z kolejną klasą, kolejne dzieci wypuszczam z rozpostartymi skrzydłami ku dniom pełnym wyzwań, zaciekawień i radości. Wiedzą, że w moim sercu mają stałe miejsce, że są nadal dla mnie ważne. Tyle razy im to powtarzałam, że musiało się im dosłownie wryć w pamięć. I niech tak pozostanie. Oddałam im dużo z siebie, ale też dużo otrzymałam. Bezinteresowna dziecięca przyjaźń, uwielbienie i podziw. W oczach małych dzieci zawsze jesteśmy piękne, młode i mądre. Zamykam oczy i widzę Juliannę jak tańczy, Nadię jak robi szpagat i mostek, Lenkę jak rysuje, Igę jak wycina kubraczek dla kotka z kartki papieru, Tosię jak opowiada o swoich podróżach, Grzesia jak ze zmarszczką na czole szybko liczy zadanie…. Z tymi dziećmi sięgałam po nagrody i wyróżnienia, to one najgłośniej piszczały, gdy byłam w finale światowego konkursu, rysowały portrety z motylami we włosach i różowym berecie, martwiły się kiedy wrócę z podróży. To dla nich wiozłam drobne prezenty, piekłam ciasteczka i szykowałam niespodzianki. Rozstanę się z nimi i przez wakacje będę szykować miejsce w sercu na kolejne dzieci, z którymi spotkam się we wrześniu. Taka kolej rzeczy. Rozstania i powitania. Najpełniej przeżywane, gdy zbudowaliśmy dobre relacje. One w szkole są najważniejsze. Fot. 5. Wspomnienia ucznia. Fot. Jolanta Okuniewska. Notka o autorce: Jolanta Okuniewska – nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej i języka angielskiego w Szkole Podstawowej nr 13 w Olsztynie, wieloletnia ambasadorka międzynarodowego programu eTwinning, finalistka światowego konkursu Global Teacher Prize 2016, Honorowy Profesor Oświaty. Niniejszy wpis ukazał się w blogu Superbelfrów i został nieznacznie zmodyfikowany przez Marcina Polaka. Licencja CC-BY-SA DkBINxv.
  • 9cyvdt1ayl.pages.dev/181
  • 9cyvdt1ayl.pages.dev/206
  • 9cyvdt1ayl.pages.dev/343
  • 9cyvdt1ayl.pages.dev/112
  • 9cyvdt1ayl.pages.dev/102
  • 9cyvdt1ayl.pages.dev/237
  • 9cyvdt1ayl.pages.dev/72
  • 9cyvdt1ayl.pages.dev/200
  • 9cyvdt1ayl.pages.dev/74
  • jak pożegnać się z uczniami